środa, 13 lipca 2016

O Lankijczykach - Sri Lanka part 1

Ludzie byli uśmiechnięci, kłaniali się nisko, oddani bogom, machali i mieli białe zęby - takich Lankijczyków zapamiętałam jako dwunastolatka. I teraz, po mojej drugiej wizycie na Sri Lance (różnica pomiędzy tymi wizytami to ponad 6 lat) przyznaję: nic się nie zmienili. 


 Każdy Europejczyk powinnien chociaż raz wybrać się do Azji. Zupełnie inna rzeczywistość, w której dopiero można sobie uświadomić, że pomimo jednej planety - światów jest naprawdę wiele.

Ale wróćmy do ludzi. 

Już na lotnisku odbiera nas uśmiechnięty kierowca, który z radością cyka nam fotki. W hostelu wita nas pan Julian, któremu dosłownie uśmiech nie schodzi z ust i zaraża nim inne osoby, w tym nas, którym powiedzmy szczerze po ponad dniu spędzonym w środkach transportu uśmiech nie jest na rękę, jednak po paru minutach dosłownie 'zacieszamy' razem z nim. I praktycznie każda osoba, na którą natrafiamy podczas tych 17 dni pobytu patrzy na nas z uśmiechem. Skąd ten optymizm się bierze? 

Nie tylko ten optymizm jest dla mnie zagadką, ale także ogromna tolerancja tamtejszej ludności. Religią górującą jest oczywiście Buddyzm, jednak także znajduje się duża część wyznawców Hinduizmu, Islamu, czy nieco mniejsza grupa chrześcijan. Na ulicach widzimy posągi Buddy (które dla mnie są istną magią, o czym jeszcze pózniej napiszę), a za nimi chrześcijańskie cmentarze, a obok hinduskie rysunki. Na dokładkę słyszymy nawoływania do modlitwy z meczetu, który znajduje się na tej samej ulicy. Piękny obrazek, bo wszystko jest koło siebie i nikt nie ma do tego zastrzeżeń. Bo skoro ja wyznaję Hinduizm to muszę wierzyć w to, że jest jedyną słuszna religią, tak samo jak ty w ten swój Buddyzm - chyba taką zasadę pojmują. I to jest naprawdę super. Mam świetną propozycję - my ich nauczymy robić autostrady, a oni nas tolerancji. 


Podróżowaliśmy środkami transportu publicznego - autobusami i pociągami. I spotykaliśmy się także z miłą reakcją miejscowych. Część z nich robiła sobie z nami zdjęcia, myśląc, że śpimy - jakoś tak się nauczyliśmy, że zawsze w pociągach mieliśmy ubrane okulary przeciwsłoneczne - lub po prostu zdjęcia z ukrycia. Machanie do nas było rzeczą już czysto normalną. Niektórzy pytali skąd jesteśmy, jeden pan nawet miał przy sobie mapę świata z zaznaczonymi państwami, z których ludzi poznał.

W hostelach część recepcionistów z ciekawością słuchała naszych opowieści o odległych lądzie, jakim jest Europa. Jeden z nich nawet studiował hotelarstwo w Niemczech i wyjątkowo pięknie szprechał.

Najbardziej jednak zaskoczyła mnie jedna smutna (!) starsza pani, która siedziała w autobusie. Babuszenka, siedząca przy oknie i patrząca wokoło, na niczym nie zatrzymująca wzroku. Samotna. Gdy jej pomachałam zaraz mi odmachała i uśmiechnęła się do mnie jednym z najsmutniejszych uśmiechów, jaki widziałam w życiu. Jednak w jej oczach widziałam jakąś dziwną podziękę za to moje jej zauważanie, jakby dzięki mnie na chwilę nie czuła się samotna. 

Człowiek cały świat zjeżdża, Sri Lankę prawie już całą objechał, a najmagiczniejszą chwilą dla niego było spotkanie (o ile to w ogóle można nazwać spotkanie) samotnej babuszenki w autobusie. A idź pan z takim podróżnikiem. 

Rzekspir.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz