sobota, 4 marca 2017

Ludzie Kuby.

   Mówię cześć, zaczynam standardową gadkę.
Jak tam, co u pana słychać, czy wszystko dobrze, a dużo pracy pan ma dzisiaj, jak leci i streszczam historię swojego przyjazdu tutaj. Odpowiada mi cisza. I tak samo w kolejnym przypadku. I w kolejnym też. I jeszcze raz. I jeszcze. Cholera, w ciągu mojego pierwszego tygodnia tam każdy dialog przemieniał się w monolog. Coś poszło nie tak.


  Latynosi to ludzie otwarci, rozmowni, zaciekawieni światem, chętni do pomocy, a przy tym skromni.
Po tych pierwszych rozmowach miałam ochotę wykreślić Kubańczyków z tej grupy.


Później poznałam jedną osobę, która zmieniła moje podejście do nich. 54letnią Orquidę, która pracowała jako kelnerka w naszym hotelu. Okazała się być niezwykle kochana i już teraz siedząc i pisząc to jeszcze na kubańskiej plaży, z myślą, że ją jeszcze zobaczę, wiem, że będę za nią bardzo tęsknić. (update: miałam rację, tęsknię)



   Gdy wyjdzie się ze strefy turystycznej to jest naprawdę dobrze. Jak odbiorą Cię jako podróżnika, który lubi rozmawiać z ludźmi, jak wezmą Cię za 'swojego' to jest pięknie. Jeżeli nie wyjdzie i staniesz się w ich oczach turystą, który przyjechał na zwykłe wakacje (albo po prostu nim jesteś) to masz przechlapane. Wszędzie zapłacisz kilka cuców drożej, czasami dopiszą Ci do rachunku rzeczy, których nie zamawiałeś albo po prostu oszukają. Łapówki będziesz widział średnio trzy raz na dzień. I będziesz zastanawiał się jak ten kraj może tak funkcjonować.

      Ale jeżeli będziesz podróżnikiem i otworzysz się na nich to możesz nawet zyskać przyjaciół. Nie wiem czy na całe życie, ale kto wie. Daj się porwać im historiom. Opowiedz im trochę o tym dalekim, niemożliwym świecie jakim jest Europa. Usiądź z nimi w kółko i opowiadaj. A później słuchaj. I zmień trochę swoje myślenie, zastanów się nad czymś nad czym nigdy się nie zastanawiałeś.


    Oczaruj się ich pięknem i tą prostotą. Życiem właściwie bez internetu, w którym wierzy się w dobro człowieka, a nie w technologię. W którym z dumą się mówi, że po co produkować nowe rzeczy, skoro stare jeszcze działają. Nie ważne jak, ale ważne, że w ogóle funciona.



   Możesz na przykład też iść do przedszkola dla seniorów, w którym swoich rodziców/dziadków zostawiają dzieci/wnuczęta, by nie były sami jak są w szkołach/pracach. I później grzecznie ich odbierają. I siedzą sobie tacy dziadkowie na fotelach bujanych, głodni historii i rozmowy. I są bardzo mili i kochani i cieszą się, że ktoś ich odwiedził. A pani po lewej skończyła 89 lat kilka dni temu, jeszcze raz wszystkiego najlepszego.


 ''A mogę zrobić kilka zdjęć?'' ''A to u Was w Polsce nie ma salonów fryzjerskich?". Panie, przecież tego sanepid by nie przepuścił. Aha, ale tu go nie ma. Dobra, nie było rozmowy. A i stare rzeczy funcionan, więc nie ma po co zmieniać. "To niech pani też nam portret zrobi" A zrobię i nawet dwa. 



"Wygląda pan jak taki typowy Kubańczyk z tym papierosem w ręku i w tym samochodzie. Mogę panu zrobić zdjęcie?" *w odpowiedzi tylko macha mi ręką, jakby odpowiedzenie SI nie było męskie*



 "To Pan się tym zajmuje?" '' Tak, mam własny targ"


Kubańczycy to najbardziej ciekawy naród, na jaki natrafiłam. Nie mogę ich rozgryźć, chociaż coraz bardziej zaczynam ich chyba rozumieć. 




 "A na zakończenie rozmowy mogę zrobić panu portret?" "A dlaczego?" "Bo ma pan niebieskie oczy, to niespotykane na Kubie" "A pani ma czarne i jest z Europy, coś poszło nie tak" *odgłos migawki* "A pani imię i nazwisko?" "A dlaczego pan pyta?" "Bo jak pani zostanie już tą reżyserką to będę mówić wszystkim, że robiła mi pani zdjęcie"


I podchodzę do pani na targu i pytam jak jej dzień mija. Odpowiada, że wspaniale z nieukrywaną radością. Pytam dlaczego, co jest powodem jej radości. Patrzy na mnie jak na barana, jakby odpowiedź była tak banalnie prosta i odpowiada "No życie".  



Radosnego życia, 
Rzekspir 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz